pomarzyć,<br>natomiast i Albin, i Felek wcinali owsiankę (ponoć szkocką!), aż im się uszy trzęsły, bo po codziennym do niedawna ryżu pod wielu postaciami (także jako deseru!) stanowiła ona jednak pewną odmianę, a ja spoglądałem na nich z podziwem, a również z odrobiną zazdrości: ze swoją drobną ułomnością, z tą pulchną dziewczęcą tylcią, z szerokimi biodrami i kołyszącym się chodem (mógłbym teraz po wielu dniach żeglugi powiedzieć: marynarskim), jakże mi się z nimi równać, ale kochałem ich i życzyłem im jak najlepiej, a poza tym doskonale wiedziałem, że i oni mnie kochają i dobrze mi życzą, i podziwiają, a i troszeczkę