na stromiznę ostatnego odcinka aleji. Powitanie z ojcem nie było może zbyt wylewne z jego strony, ale wystarczająco wymowne, bym nabrał przekonania, że temat zegarka już nigdy do naszych rozmów nie wróci. Amnestię przypieczętował gościniec, jaki mi ojciec przywiózł z Warszawy: wygodne, wojłokowe siodełko, jakby na miarę uszyte na moją pulchną Lolę. <br> Święta Wielkanocy 1925 roku były próbą generalną dla Miedzynia przed otwarciem sezonu letniego. Zjechało trochę gości, ale nie tyle jeszcze, co na ferie letnie i to raczej z kręgu rodziny i bliskich przyjaciół. Kucharz dał pierwszy, liczący się popis swych wysokich umiejętności, Aleksander - pełnej skupienia, dostojnej miny i białych