Georginię-Dalię i pana profesora Henryka, zanurzających się w mgłę jak w puchowe łoże, położyli się tam niby wśród dobrze natrząśniętych poduch i nim przykryła ich aż po szyje pękata mleczna pierzyna, zdążyłem jeszcze ujrzeć kształtną postać, ciężkie pełne piersi, ustępujący miękko wypukły brzuch, doskonałe w swojej krągłości biodra i pulchne uda,<br>i wkrótce zniknęli: biel pochłonęła biel i pozostał tylko ruch i głos, ale i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,<br>ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując, jak wilgotnieję od środka, ścisnęłam uda i pośladki, i dokonałam wyboru, to dziewczęce we mnie