Nic nie wychodziło. Nawet nie w tym rzecz, że nie było tak zwanej chemii. Może i mnie to brało, ale się nie złożyło. <br>Śledziłem przez lata, czasem z oddali, czasem z bliska, jak Moni się spala, jak nie może znaleźć właściwego faceta. Jej porażki miłosne: źle ulokowane uczucia, toksyczni dżentelmeni, pulchni inteligenci - wszystko to miało w tle mnie. Początkowo czułem durną satysfakcję, później złapałem się na tym, że jest to kompletnie ślepa uliczka. Spotykając się z nią na przeróżnych prywatkach, w knajpach, w teatrach, na wernisażach, byłem więziony przez jej monologi na wiele godzin i jednocześnie docierało i do mnie, i