za długo kopaliście, chłopcy.<br>- Kopali, kopali - przedrzeźniał generał - sam ledwo na nogach stałem. Powzdychali troszkę, oporządzili zniszczoną odzież. Strupel żuł szczaw cierpki i suchy jak jesienne liście.<br>- Pomóżcie wstać - rzekł naraz Kękuś. Kiedy go unieśli, jęknął stając na prawej nodze.<br>- No, będzie na dzisiaj.<br>- A co z nim? - spytał ostrożnie pułkownik. Wódz zacisnął sine wargi.<br>- Odmarsz! Kuśtykając ruszyli wolno pod górę, w stronę prześwitującego między drzewami kościoła. Kiedy stanęli pod cmentarzem, Kękuś odwrócił się ku dolinie, gdzie w zielonym pierzu olszyn toczyła się Jaskula, i powiedział:<br>- No, to załatwione. Rysio spojrzał nań uważnie.<br>- A Łapa?<br>- Łapa? - uśmiechnął się wódz. - Łapa, mówisz