Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
mu się, ale przynajmniej rozwiało wątpliwości.
- Nie po... pobiegł za nami. Cwany... gnojek. Nie... napalony.
- Co robimy? - Uklękła, podpierając się oburącz.
- Chowamy się. - Też klęknął. Baśka zwaliła się na ziemię. - Po... biegł bokiem. Będzie nas... szukał. Wolno i po... po cichu.
Jakieś trzy minuty nikt się nie odzywał. Kiernacki sprawdził puls rannego. Był. Musieli biec szybciej, niż sądził. Ale to i tak cud, że Mirek dożył ostatniej wizyty w lesie.
- Nie możemy... z nim - wydyszał. - Nie te... lata. Potrzebujemy... kryjówki. Baśka, masz ja... jakieś propo...?
- Jest. - Może zmęczenie uczyniło głos Izy tak beznamiętnym. - Wbiegł do lasu. Ze... ze sto metrów od
mu się, ale przynajmniej rozwiało wątpliwości.<br>- Nie po... pobiegł za nami. Cwany... gnojek. Nie... napalony.<br>- Co robimy? - Uklękła, podpierając się oburącz.<br>- Chowamy się. - Też klęknął. Baśka zwaliła się na ziemię. - Po... biegł bokiem. Będzie nas... szukał. Wolno i po... po cichu.<br>Jakieś trzy minuty nikt się nie odzywał. Kiernacki sprawdził puls rannego. Był. Musieli biec szybciej, niż sądził. Ale to i tak cud, że Mirek dożył ostatniej wizyty w lesie.<br>- Nie możemy... z nim - wydyszał. - Nie te... lata. Potrzebujemy... kryjówki. Baśka, masz ja... jakieś propo...?<br>- Jest. - Może zmęczenie uczyniło głos Izy tak beznamiętnym. - Wbiegł do lasu. Ze... ze sto metrów od
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego