obiady.<br>W rogu był śmietnik w kształcie pudła z cegieł, obrzuconych cementową zaprawą. Wlazłszy do niego, Szczęsny mógł wyglądać zza muru, osłoniętego drzewami, na targ nieruchliwy o tej godzinie późnego popołudnia, rozłażący się pomału na boki, do domów, które się ustawiły wokoło jak gapie.<br>Wóz z Ignacem i Żebrem, przecinając pustawy rynek, zbliżał się do muru, i w Szczęsnym rozchodził się z wolna, cichnął dojmujący zamęt, w jakim się znalazł od czasu zanurzenia w Jurkowe mętniactwo. Dzwoniący podkowami deresz, zda <page nr=403> się, iskry krzesał z kamieni, niby packą kackał miarowo pakcie-akcie, pakcie-akcie... Śmiać się chciało z Jurka - tkwi, głodny prawdy