Panował tu olbrzymi chaos. Wiedzieliśmy, że nie jeździ metro, autobusy wyświetlały napisy, że dalej nie kursują. Polacy z mapami w dłoniach próbowali zorientować się, w którą stronę mają iść. Ruszyliśmy z torbami, walizkami na kółkach. Na chodnikach wielu takich jak my, po prostu tłumy, także tych wyrzuconych z metra. I puste ulice - relacjonuje. <br>Dziennikarz widział autobus, w którym był wybuch. - Rozerwany, jak po bombie. Anglik, który stał obok mnie mówił, że autobus wyleciał w górę i się rozerwał - opowiada. <br>Białogłowy nie mógł podejść bliżej, dlatego nie widział rannych. Tych ciężko poranionych woziły karetki, lżej poszkodowanych do trzech największych szpitali w centrum