ty Boże, prócz siebie nie dostrzegałem nikogo i<br>niczego!<br> Mogłaby się spalić na moich oczach!<br> Byłem impregnowany jak zimny drań, poza mną nic mnie nie<br>wzruszało.<br> A teraz siedzę półżywy z rozpaczy, ściskając poręcz ławki, nie<br>mogąc oderwać spojrzenia od twarzy mojej żony, wyostrzonych rysów, cieniów, <br>śladów tego, co ją pustoszyło.<br> Ze wszystkich tworkowskich przeżyć najcięższe było właśnie to, gdy uświadomiłem <br>sobie, że napiętnowałem ją swoim obłąkaniem...<br> Mam przed sobą żywe tego świadectwo.<br> Ona się wkrótce spali.<br> To ja niszczę najbliższego sobie człowieka.<br> I natychmiast ogarnął mnie popłoch.<br> Zerwałem się z ławki, zacząłem krążyć po ścieżce, tak jak to<br>czynią ci