Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
pończochy - powiedziała wstając.
I dotrzymała słowa, więc w następną sobotę lot dywanem był jeszcze podniebniejszy. To była uwertura, a koncert trwał potem w jej pokoju do świtu. Kwiecień, maj, czerwiec; w lipcu mimo nocy i otwartych okien wisiał w powietrzu ciężki skwar i spoceni zlepiliśmy się jak dwie sardynki w puszce.
- Jeszcze ci się nie znudziłam? - spytała samiczka.
- A ja tobie? - pytaniem na pytanie samczyk.
- Co ty? I boję się, że jakbyś teraz odszedł, płakałabym w poduszkę...
Wtedy pan sardynek zaproponował pani sardynce małżeństwo.

Trochę bałem się, jak zareaguje moja mama i czy aby nie powie czegoś w stylu Danuty Wiery
pończochy - powiedziała wstając.<br>I dotrzymała słowa, więc w następną sobotę lot dywanem był jeszcze podniebniejszy. To była uwertura, a koncert trwał potem w jej pokoju do świtu. Kwiecień, maj, czerwiec; w lipcu mimo nocy i otwartych okien wisiał w powietrzu ciężki skwar i spoceni zlepiliśmy się jak dwie sardynki w puszce.<br>- Jeszcze ci się nie znudziłam? - spytała samiczka.<br>- A ja tobie? - pytaniem na pytanie samczyk.<br>- Co ty? I boję się, że jakbyś teraz odszedł, płakałabym w poduszkę...<br>Wtedy pan sardynek zaproponował pani sardynce małżeństwo.<br><br> Trochę bałem się, jak zareaguje moja mama i czy aby nie powie czegoś w stylu Danuty Wiery
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego