Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
narożnym domku z zielonym gankiem. - Kto to był? Ty go znasz? - zapytała Róża.
- Nie, nie poznałem, ciemno - odpowiedział. Do domu Konstantego dochodzili, kiedy po rowach zagnieżdżały się mokre cienie i migotały pierwsze gwiazdy. Spóźnili się nieco. Gdy wchodzili do sieni, nie dane im już było zobaczyć ostatniej garści blasku nad puszczańską stroną. Strzepywali śnieg z butów. Róża śmiała się z niezgrabności Jana. Na powitanie Konstanty pocałował Różę w rękę. Jassmonta poklepał po barku. Z odpowiednim ceremoniałem przeszli do dużego pokoju. Trzy świeczniki płonęły wysokim, gotyckim płomieniem. Równo. W sieni paliła się mizerna karbidówka, której dusząca woń przenikała do wnętrza domu. Przesunęli
narożnym domku z zielonym gankiem. - Kto to był? Ty go znasz? - zapytała Róża.<br>- Nie, nie poznałem, ciemno - odpowiedział. Do domu Konstantego dochodzili, kiedy po rowach zagnieżdżały się mokre cienie i migotały pierwsze gwiazdy. Spóźnili się nieco. Gdy wchodzili do sieni, nie dane im już było zobaczyć ostatniej garści blasku nad puszczańską stroną. Strzepywali śnieg z butów. Róża śmiała się z niezgrabności Jana. Na powitanie Konstanty pocałował Różę w rękę. Jassmonta poklepał po barku. Z odpowiednim ceremoniałem przeszli do dużego pokoju. Trzy świeczniki płonęły wysokim, gotyckim płomieniem. Równo. W sieni paliła się mizerna karbidówka, której dusząca woń przenikała do wnętrza domu. Przesunęli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego