przemienioną koncepcją "upowszechniania sztuki", która od dziesięcioleci nie schodzi z ust urzędników od kultury. Zaryzykuję twierdzenie, że krytycy sztuki tak niewiele i tak "niskonakładowo" dziś piszący są bliżsi artystom i pilniej śledzą ich sztukę niż wtedy, gdy opowiadali o niej w telewizji, a prace altystów oglądali na kolejnych biennale, triennale, quadriennale poszczególnych dyscyplin, na wystawach okręgowych, ogólnopolskich i innych dobieranych według tematu, rocznicy, gatunku "metafory" a ich zalewowi w latach 70. towarzyszyła spora obojętność publiczności. Obojętność także handlowa, wobec której dzisiejsze możliwości sprzedaży prac osobom prywatnym wydają się (choć oczywiście nie są) rozwiniętym rynkiem sztuki.<br>O tych życzliwych i ciekawych oczach