że grają, a odpowiedni ludzie, wiedząc że przyjadę, są na <orig>zapadach</>.<br>Stoję na szerokiej, piaszczystej drodze i podziwiam rozciągający się przede mną stary bór sosnowy, poprzerastany z rzadka brzozą i czasami świerkiem. Bór dziki, pierwotny, z podszyciem niskim i ubogim, z licznymi wiatrołomami i wykrotami, miejscami obniżający się i poprzez rachityczne brzozy, przechodzący w rozległe bagna. W podobnym jutro przyjdzie mi podchodzić głuszca. Aby spróbować podchodu postanawiam wejść w głąb oddziału. Niestety każdy krok powoduje trzaski pękających pod nogami gałązek, których nie sposób ominąć nawet za dnia. Setki leżących drzew i tysiące połamanych gałęzi są niemym świadkiem trąby powietrznej, jaka nawiedziła