oddalonych od centrum miasta ulicach, biegnących wśród małych domków.<br>Zmęczona spacerem z wilczym apetytem siadała do stołu w sali restauracyjnej "Park-Hotelu".<br>Te długie przechadzki, w połączeniu z morskiem powietrzem - miały jeszcze tę dobrą stronę, że jedząc obiad Bagińska nie czuła wstrętu do obrzydliwych, na sposób niemiecki przyrządzonych potraw, jakiemi raczono gości w "Park-Hotelu", podobnie zresztą, jak we wszystkich restauracjach sopockich i - gdyby ją ktoś o to zapytał - odpowiedziałaby z pewnością, że kuchnia hotelowa jest wcale niezła.<br>Pół godzinki drzemki poobiedniej zaleciła sobie sama. I było to poniekąd koniecznością, jeśli się zważy, że spędzała noce bezsennie, kładąc się do łóżka