Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
już nigdy...
To nie samolot. To statek. Mgła! Mgła, że nie widać na sto kroków. Tumany mgły, którą wiatr z deszczem niesie nad samą powierzchnią oceanu. A więc zawsze może być jeszcze gorzej. Tylko trzeba mieć odpowiednią wyobraźnię! Nie jest jednak aż tak strasznie, póki niosę na topie masztu odblask radarowy, a statek obserwuje ekran - muszą mnie zobaczyć. Rzut oka na maszt. Czy aby nie przekrzywił się podczas tych piekielnych wichur?
Nie, nie przekrzywił się, nie może się skrzywić coś, czego nie ma! Aluminiowa blacha została przedarta jak papier. Pięć milimetrów metalu pruło się na długości dwudziestu centymetrów, po czym poszło
już nigdy...<br> To nie samolot. To statek. Mgła! Mgła, że nie widać na sto kroków. Tumany mgły, którą wiatr z deszczem niesie nad samą powierzchnią oceanu. A więc zawsze może być jeszcze gorzej. Tylko trzeba mieć odpowiednią wyobraźnię! Nie jest jednak aż tak strasznie, póki niosę na topie masztu odblask radarowy, a statek obserwuje ekran - muszą mnie zobaczyć. Rzut oka na maszt. Czy aby nie przekrzywił się podczas tych piekielnych wichur?<br> Nie, nie przekrzywił się, nie może się skrzywić coś, czego nie ma! Aluminiowa blacha została przedarta jak papier. Pięć milimetrów metalu pruło się na długości dwudziestu centymetrów, po czym poszło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego