tylko siedzieć, ewentualnie półleżeć w brudzie, lepiącym się, trudnym do usunięcia z ubrania smarze, trudno spać, ale przecież trzeba spróbować, na zewnątrz deszcze niespokojne, potargany sad, niedługo zaświta, a my na tej wojnie bez przerwy, krótki nerwowy sen, poranne zimno i faza przejściowa między pijaństwem a kacem wyrywają z miejsca radiooperatora, wychyla się przez właz, jest zdobywcą tego miasta. Patrzy pogardliwym wzrokiem zwycięzcy, patrzy przestraszonym wzrokiem zwycięzcy, który wie, że przegrał, tego kraju nie da się ucywilizować, wielka kultura się go nie ima, tutaj ciągle wierzą w gusła i zabobony, zawsze będą w nie wierzyć, nawet z chrześcijaństwa zrobili histeryczne pogaństwo