drzwiami hałas, bieganina, powitania, odgłosy pocałunków, dźwięk dzwonków odjeżdżających sań. Potem cisza, jakieś szepty i drzwi się cichutko otwierają. Wchodzą dwie postaci, jedna z nich pochyla się nad chłopcem. I Lucjan teraz, idąc tą ulicą, smutny, na pół wykolejony człowiek, zadrżał ze szczęścia, bowiem za gardło chwycił go taki spazm radości jak wówczas. <page nr=139> Ujrzał pochyloną nad sobą twarz matki, świeżą, zarumienioną od mrozu i pachnącą powietrzem, piękną twarz kobiecą. Przyjechała z dalekiej Rosji na wiadomość o chorobie syna i stała teraz w futrze, od którego rozchodziła się woń perfum w dusznym pokoju. Pocałunki, szepty i nieco dalej inkwizytorska twarz babki. Potem