mama, a właściwie to, co po niej zostało po dwudziestu latach spoczynku w tej obcej jej ziemi obcego miasta. Grabarz-amator zaczął rozkopywać trawnik, którym pokryty być skromny, schludnie utrzymany grób. Pracując z pewnym pośpiechem, dość szybko zapadał w powstające zagłębienie, by wkrótce zniknąć z oczu. Jedynie bryłki ziemi, wylatujące raz po raz z głębi i opadające na krawędzie wykopu, świadczyły o jego trudzie. <br> Przysiadłem na skraju pobliskiego nagrobka i czekałem. Ale, zamiast szczątków mamy, ukazała mi się ona w całej okazałości swoich czterdziestu lat, taka, jaką pamiętam z dni najdawniejszych. A, w ślad za nią z otwartego łona ziemi wyłaniać