samym, o czym <name type="tit">"Wielebni"</> Mrożka.</><br>Dramaty Irlandczyków - <name type="person">Martina McDonagha</>, <name type="person">Colina McPhersona</>, <name type="person">Briana Friela</> - są od kilku sezonów rewelacją na polskich scenach. Wszystkie obracają się w podobnym kręgu, zagubionych w czasie wsi i miasteczek - z dala od cywilizacji, dobra i piękna. <br>Jak napisać sztukę "po irlandzku"? Wystarczy trochę chwytów naturalistycznych, odrobina realizmu magicznego, parę krwistych postaci wiejskich oryginałów. Humor, obserwacja obyczajowa i szczypta psychologii. Jeden cud. Tekstów słucha się z rozkoszą, język bohaterów współtworzy świat oparty na przeciwieństwach, dziwnym pomieszaniu brzydoty i światłości.<br>W takim razie może dziwić, że irlandzkie pisanie niezbyt inspiruje polskich dramaturgów, którzy wolą klimaty skandynawskie (<name type="person">Villqist</>) albo nowych