żoną człowieka, któremu nie można nic zarzucić, o swoich snach trójwymiarowych, a także o tym, jak kocha męża. Wykazała przy tym wielką chytrość nazywając mnie "słodkim rekinkiem", pragnęła mnie w ten sposób zniewolić, odebrać moc i ośmieszyć moje imię; gniewałem się niby, mówiąc, że jestem złym rekinem, a nie słodkim rekinkiem, tak że Wanda, ubierając się przed zamglonym lustrem świętej pamięci matki mojej, była przekonana, iż usidliła mnie, związała, a ja nie chciałem jej tego przekonania odbierać, no bo niby z jakiej racji? Nie chciałem też, aby Wanda już wychodziła, powiedziałem jej, że powinna zostać, ale ona czesząc się odparła, że