jak podczas harcerskiego ogniska, wystawiając nasze ciała, osłonięte w miarę przyzwoicie, na życzliwe jeszcze o tej przedpołudniowej porze promienie słońca, i milczeliśmy wszyscy: i one, rozpamiętujące swoją sromotną porażkę, i my, przeżywający swoje wspaniałe zwycięstwo, ale powściągający języki, by zbyt boleśnie nie zranić dumy pokonanych,<br>aż wreszcie Marysia, jak zwykle rezolutna, zaczęła ni stąd, ni zowąd mówić o niedawnej wyprawie wraz z ojcem do podesfahańskich winnic bogatego perskiego arystokraty, chyba księcia, gdzie gospodarz zaprowadził ich do piwnic tchnących chłodem i zapachem owoców i wina, które porozlewano z ogromnych beczek do butelek leżących jedna obok drugiej na półkach jak książki na regałach