przeciągając się, aż mu kości zatrzeszczały.<br> Inni wcześniej zaczęli się rozchodzić, niosąc przed sobą ręce<br>zgięte w łokciach.<br> Rozłazili się sennie, ślamazarnym chodem.<br> Z powolnością, na którą niełatwo patrzyć.<br> Nakarmieni neuroleptykami, drodzy rodacy, bez cienia narodowego<br>temperamentu.<br> - Skaranie boskie! - powiedział Chochlik ruszając w stronę<br>gabinetu.<br> Bardzo to było zwinne i rezolutne dziewczę.<br> - Chwileczkę, siostro! - zatrzymał ją markiz.<br> - A kiedy oddacie mi <orig reg="szczękę">scękę</>?!...<br> - Oddamy, oddamy.<br> Rany boskie, sterylizator pod prądem - i pobiegła do zabiegowego.<br> Markiz seplenił, gdyż sztuczną szczękę zabrali mu na<br>przechowanie.<br> A mlaskał i siorbał przy jedzeniu, czego sam bardzo się wstydził.<br> Zostawiał najsmaczniejsze skórki od chleba.<br> Twarde mięso zębatym