złością na stojącego obok z butelką piwa, zadowolonego z siebie kamerzystę Jarosława - autora zdjęć.<br><br>EWA<br>Co to ma być?<br><br>JAROSŁAW<br>Przepraszam, że nie rozumiem.<br><br>EWA<br>Kręcisz mi tu jakichś gamoniów, a tego, co trzeba, nie ma!<br><br>JAROSŁAW<br>Przepraszam, że nadal nie rozumiem. A czego niby nie ma?<br><br>EWA<br>Najważniejszego!<br><br>JAROSŁAW<br><br>(robi słodkie oczy)<br>Dla mnie ty jesteś najważniejsza.<br><br>EWA<br>Nie ma Andrzeja G.! Gilotyny nie ma!<br><br>Jarosław pochyla się nad konsoletą, włącza magnetowid i zatrzymuje go na ujęciu zakrytego derką ciała, spod którego wystają gołe nogi.<br><br>JAROSŁAW<br>A to kto?<br><br>Ewa, zdziwiona, podejrzewając jakiś podstęp, puszcza dalej taśmę. W pewnym momencie "denat" odkrywa