czego nawet nie przeczuwałem. A przecież to są ci sami "chłopcy", z którymi dźwigałem rannych na bambusie i z którymi wynosiłem setki metrów stalowych lin gdzieś na Mnicha czy w Kazalnicę: Wojtek Bartkowski, Kazek Gąsienica Byrcyn, Mietek Kołodziejczyk, Zbyszek Jabłoński, Rafał Mikiewicz, Wojtek Gąsienica Roj, Robert Janik. Maciek Gąsienica - przerywając robienie zdjęć - wzywa przez radiotelefon śmigłowiec; Janusz Siemiątkowski staje w zawisie nad rannym, Jasiek Stawowy opuszcza z pokładu stalową linkę, do której podczepia rannego. I w górę. I do szpitala.<br>Zejście do schroniska. Jeszcze jeden dzień kończy się. Była akcja. Nie po raz pierwszy, nie po raz ostatni. Zwyczajna wyprawa, jak mówią