Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
jasnożółtego, czasem kremowego piachu, kretowiska w stadach, po kilka. Dzika grusza, babinka, poskręcana, opatulona mnogością mizernych liści, tuliła się w rowie. Dalej rozrzucał ramiona krzyż. Za krzyżem zamglony, w pyle biegł chłopski trakt na Bodzentyn, w jądro Gór Świętokrzyskich. Przejechała furmanka, chwila spokoju, przejechała druga, wyładowana snopami. Żniwa. Pokazał się rowerzysta, za nim biegł pies, duży. Na skraju ugoru minęli stertę kamieni, po tutejszemu kamionkę, w paru miejscach upstrzoną ostrężyną; chyba żmija, bo cóż innego, znikła między kamieniami. Tyle dobra marnują, jakby sprzedać kamień, byłoby trochę grosza - pomyślał. Przez tę wojnę nauczył się kalkulować jak kupiec. Parę kamieni wyturlało się na
jasnożółtego, czasem kremowego piachu, kretowiska w stadach, po kilka. Dzika grusza, babinka, poskręcana, opatulona mnogością mizernych liści, tuliła się w rowie. Dalej rozrzucał ramiona krzyż. Za krzyżem zamglony, w pyle biegł chłopski trakt na Bodzentyn, w jądro Gór Świętokrzyskich. Przejechała furmanka, chwila spokoju, przejechała druga, wyładowana snopami. Żniwa. Pokazał się rowerzysta, za nim biegł pies, duży. Na skraju ugoru minęli stertę kamieni, po tutejszemu kamionkę, w paru miejscach upstrzoną ostrężyną; chyba żmija, bo cóż innego, znikła między kamieniami. Tyle dobra marnują, jakby sprzedać kamień, byłoby trochę grosza - pomyślał. Przez tę wojnę nauczył się kalkulować jak kupiec. Parę kamieni wyturlało się na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego