stanie poskromić nieposkromione żywioły obłędu...<br> Na krótko, na długo?<br> Nie wiem...<br> Lecz raptem zdaję sobie sprawę, że jakiś związek być musi...<br> Że nie uporałbym się ze swoją fantasmagorią wcieloną w rzekomego<br>markiza de Sade - i nie tylko, nie tylko, nie tylko w niego, Boże, jak ja się <br>w tym wszystkim rozeznam?! - gdybym z powodu ropni nie<br>znalazł się dziś w normalnym gabinecie chirurgicznym, wśród<br>normalnych ludzi, którzy potraktowali mnie jak normalnego człowieka, zwykły <br>dając mu przeżyć ból, przejmujący do szpiku kości, lecz<br>normalny, rzeczywisty, jak skalpel, nerka, sączek i pinceta, jak<br>ręka, na której zacisnąłem zęby, jak zimna cerata pod moim