na jednego. Dużo. A pewnie mają jeszcze paru pomagierów, gotowych rzucić się człowiekowi do gardła za kęs chleba.<br>- Więc wstałeś? - Nad Magwerem pochylił się nieznajomy mężczyzna. - Masz, napij się.<br>Gorąca woda parzyła rozbite wargi, ale Magwer nie odstawił od ust kamiennej miseczki, póki nie wylizał ostatniej kropli wilgoci. Każdy łyk rozgrzewał ciało, przywracał siłę. Lecz im cieplej się robiło w żołądku, tym dotkliwiej odczuwał zimno atakujące mięśnie.<br>- Ktoś jest? - spytał nieznajomy.<br>- Komen, z Sowny - w porę przypomniał sobie to wymyślone przez Dorona imię i miejsce.<br>Usiedli pod ścianą. Kaczor, bo tak zwali pytającego mężczyznę, ustąpił Magwerowi kawałek swojego leża, ale, jakby