Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 11.98
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
ciągu jednego dnia. Nasz ślub miał być w następnym tygodniu, obrączki, suknia, jego garnitur... wszystko przygotowane. Pojechał do przyjaciela z wojska, do Gdańska, żeby go zaprosić na wesele. Już nie wrócił.
Nie płakała. Nie mogła. Mówili jej, że jest bardzo dzielna. Na cmentarzu stała z kamienną twarzą, chociaż wszyscy wkoło rozpaczali. Tymczasem w jej głowie powoli dojrzewała ta myśl. Brak wiary w sens dalszego życia stawał się coraz bardziej natarczywy.
- Próbowałam nauczyć się żyć bez niego, ale to nie miało sensu. Budziłam się z jego imieniem na ustach, nasze mieszkanie pachniało nim. Myślałam, co zrobię dla nas na obiad i wtedy
ciągu jednego dnia. Nasz ślub miał być w następnym tygodniu, obrączki, suknia, jego garnitur... wszystko przygotowane. Pojechał do przyjaciela z wojska, do Gdańska, żeby go zaprosić na wesele. Już nie wrócił.<br>Nie płakała. Nie mogła. Mówili jej, że jest bardzo dzielna. Na cmentarzu stała z kamienną twarzą, chociaż wszyscy wkoło rozpaczali. Tymczasem w jej głowie powoli dojrzewała ta myśl. Brak wiary w sens dalszego życia stawał się coraz bardziej natarczywy.<br>- Próbowałam nauczyć się żyć bez niego, ale to nie miało sensu. Budziłam się z jego imieniem na ustach, nasze mieszkanie pachniało nim. Myślałam, co zrobię dla nas na obiad i wtedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego