inna nasza podróż, dłuższa, wagonem sypialnym do Zakopanego. Kochamy się na dolnym łóżku, na łóżku górnym, potem między łóżkami, gdy ja staję na drabince, a Milena bierze do ust; rytmiczny stuk, kołysanie wagonu, mam wrażenie, że żadnej drabinki nie ma, tylko jestem nieważki i zawisłem między podłogą a sufitem. Pociąg rozpędza się, jakby chwytając drugi oddech, mój członek jest nierealnie ogromny i nierealne, nie na miarę mojego ciała i nerwów, jest to doznanie.<br>Potem stała obok mnie przy oknie i wyglądaliśmy w noc, bieliły się fale pól, krajobraz coraz bardziej górzysty; mówiłem, starając się dobrać słowa, w szybie odbijał się ognik jej