głupio i trochę ryzykancko, ba, szaleńczo, lwu prosto w paszczękę. Ale, po pierwsze, tym mogę pościg zaskoczyć, tego mogą się nie spodziewać. Po drugie, Adela jest w potrzebie, czeka i z pewnością tęskni, nie mogę pozwolić, by czekała.<br>Rozpromienił się, a wraz z nim, jak za dotknięciem różdżki Merlina, zaczęło rozpromieniać się niebo. Nadal było mglisto i mokro, ale już czuło się słońce, już coś tam w górze jaśniało pomalutku, a wszechobecna szarość zaczęła nabierać barw. Ponuro milczące dotąd ptaki poczęły się nieśmiało odzywać, wreszcie rozświegotały się na dobre. Krople na pajęczynach lśniły jak srebro. Wiodące zaś z rozstaja, tonące w oparze