Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
łokciach jego mocno wyświeconego munduru widnieją łaty. Wąsy zrudziałymi wiechciami opadają na górną wargę. Zagarnia je dolnymi zębami i maceruje w ustach. Takie ma już przyzwyczajenie.
Po chwili przy sąsiednim grobie zjawia się tęga jejmość w czarnym kapeluszu, obszernej granatowej sukni i w czarnych mitenkach.
- Dzień dobry, panie Walczak - mówi rozsiadając się obfitym ciałem na wąskiej ławeczce. - Daj pan na chwilę tę gazetę... Ledwo się wepchałam do tramwaju, taki tłok...
Składa gazetę w czworo i wachluje nią czerwoną, spoconą twarz.
- Myślałem, że już pani nie przyjdzie - powiada kolejarz wygładzając palcami wąsy.
- Co też pan, panie Walczak. Jak mogłabym nie przyjść do mego
łokciach jego mocno wyświeconego munduru widnieją łaty. Wąsy zrudziałymi wiechciami opadają na górną wargę. Zagarnia je dolnymi zębami i maceruje w ustach. Takie ma już przyzwyczajenie.<br>Po chwili przy sąsiednim grobie zjawia się tęga jejmość w czarnym kapeluszu, obszernej granatowej sukni i w czarnych mitenkach.<br>- Dzień dobry, panie Walczak - mówi rozsiadając się obfitym ciałem na wąskiej ławeczce. - Daj pan na chwilę tę gazetę... Ledwo się wepchałam do tramwaju, taki tłok...<br>Składa gazetę w czworo i wachluje nią czerwoną, spoconą twarz.<br>- Myślałem, że już pani nie przyjdzie - powiada kolejarz wygładzając palcami wąsy.<br>- Co też pan, panie Walczak. Jak mogłabym nie przyjść do mego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego