Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Naj
Nr: 41
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2003
w kradzież luksusowego mercedesa wartego 100 tys. zł. W 1999 r. Marek wraz z kumplem porwał taksówkarza, wywiózł go w bagażniku do lasu, tam przywiązał do drzewa i odjechał jego mercedesem. Z ukradzionej komórki dzwonił do Mellera.
On wszystko zmyślił
- To było dzień po urodzeniu Soni - wspomina Jarek. - Choć się rozstaliśmy, pewnie liczył, że mu pomogę. Wtedy handlowałem jeszcze częściami samochodowymi. Marek bełkotał, że jedzie samochodem i wiezie taksówkarza w bagażniku. Nie mogłem zrozumieć, o co mu chodzi. Podejrzewałem, że coś zmyśla. Byłem zaabsorbowany narodzinami córeczki, żona leżała w szpitalu. Mówiłem Markowi wyraźnie: "Nie chcę tego samochodu". Popełniłem błąd, że po
w kradzież luksusowego mercedesa wartego 100 tys. zł. W 1999 r. Marek wraz z kumplem porwał taksówkarza, wywiózł go w bagażniku do lasu, tam przywiązał do drzewa i odjechał jego mercedesem. Z ukradzionej komórki dzwonił do Mellera. <br>&lt;tit&gt;On wszystko zmyślił&lt;/&gt; <br>- To było dzień po urodzeniu Soni - wspomina Jarek. - Choć się rozstaliśmy, pewnie liczył, że mu pomogę. Wtedy handlowałem jeszcze częściami samochodowymi. Marek bełkotał, że jedzie samochodem i wiezie taksówkarza w bagażniku. Nie mogłem zrozumieć, o co mu chodzi. Podejrzewałem, że coś zmyśla. Byłem zaabsorbowany narodzinami córeczki, żona leżała w szpitalu. Mówiłem Markowi wyraźnie: "Nie chcę tego samochodu". Popełniłem błąd, że po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego