zawiodła go w onej chwili, kiedy tak bardzo by się przydała im obojgu, ich uczuciu, zanim potrąciło o niewydarzoną nutę. Możliwe, że nie tylko Fryderyk zawinił, ale i ona sama, możliwe, że dojrzewała do zakochania szczyptę za późno, gdy wkradł się już obcy ton, który wszystko popsuł.<br>Przywykłam już do rozstań z moimi mężczyznami, myślała, wprawdzie tym razem to ja odchodzę, to ja sprawiam ból, może chciałam i tej rozkoszy zakosztować, może dlatego jestem taka nieczuła, choć on o tym nie wie i nie domyśla się, że biorę na nim niezawiniony odwet. Czy to rzeczywiście tak boli? Któż by pomyślał, że