Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
powrót na kwaterę późnym wieczorem. Z podwórza prowadzono pod konwojem złapanych w stodole i w oborze niemieckich jeńców. Może byli wśród nich i ci ze dworu?
Wojsko znikło. Surma zamknął drzwi do holu, podrzucił szczap do kominka, podpalił. Było chłodno, podłoga zadeptana, wilgotna, wszędzie ślady mokrych stóp.
- Oni chcieli tatusia rozstrzelać? - spytała Hania.
Ojciec przytaknął.
- Sądzili, że we dworze utworzono bastion obrony, że mieszkańcy pomagali Niemcom. Stąd przecież padł strzał,
i to skuteczny. Wzięli mnie za właściciela, dopiero ten Żak, poczciwina. A Stanisław miał go zawsze za łajdaka, bo jakoby komunista. Gdyby nie ten Żak i jego partyjna legitymacja...
- To on
powrót na kwaterę późnym wieczorem. Z podwórza prowadzono pod konwojem złapanych w stodole i w oborze niemieckich jeńców. Może byli wśród nich i ci ze dworu?<br> Wojsko znikło. Surma zamknął drzwi do holu, podrzucił szczap do kominka, podpalił. Było chłodno, podłoga zadeptana, wilgotna, wszędzie ślady mokrych stóp.<br> - Oni chcieli tatusia rozstrzelać? - spytała Hania.<br> Ojciec przytaknął.<br> - Sądzili, że we dworze utworzono bastion obrony, że mieszkańcy pomagali Niemcom. Stąd przecież padł strzał, <br>i to skuteczny. Wzięli mnie za właściciela, dopiero ten Żak, poczciwina. A Stanisław miał go zawsze za łajdaka, bo jakoby komunista. Gdyby nie ten Żak i jego partyjna legitymacja...<br>- To on
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego