się i porzygać. Ja jej, babie głupiej, mówię, wszakże już <orig>wynajęli</> jednego barda, nie wystarczy? A ona, że jeden to mało, że ho-ho, mistrz Jaskier, to dopiero, sława taka, to ci będzie sąsiadom szpila w zadek. Mistrzu? Zróbcież nam ten zaszczyt... Dwadzieścia pięć talarów <orig>gotówem</>, jako symbol, ma się rozumieć... Jeno, by sztukę wspomóc...<br>- Czy mnie słuch myli? - spytał Jaskier przeciągle. - Ja, ja mam być drugim bardem? Dodatkiem dla jakiegoś innego muzykanta? Ja? Jeszcze tak nisko nie upadłem, mości panie, żeby komuś akompaniować!<br>Drouhard poczerwieniał.<br>- Wybaczcie, mistrzu - wybełkotał. - Nie <orig>takem</> myślał... Jeno żona... Wybaczcie... Zróbcie zaszczyt...<br>- Jaskier - syknął z cicha