na poboczu drogi, ale biegłem nadal, przyciskając brzuch rękoma, spazmatycznie łapiąc powietrze, oślepiany przez pot. Bez zatrzymywania dotarłem do domu Rumiankiewiczów. <br>Długo stałem pod prysznicem, aż skończył się zapas ciepłej wody; potem starannie szorowałem zęby. Kiedy pojawiłem się w kuchni, Tola przyglądała mi się wzrokiem pełnym współczucia, jak komuś niespełna rozumu. Uważała, że bieganie rujnuje zdrowie, ostrzegała, że skończę jak jej pierwszy mąż, czterdziestopięcioletni rencista po dwóch zawałach. Rysio co prawda nigdy nie biegał, raczej pił i odsiadywał wyroki za różne nieporozumienia towarzyskie i majątkowe, ale Tola wiedziała swoje. Bez pytania nastawiła wodę na wrzątek. Usiadłem za stołem. <br>- Gdzie on jest