Chcę ujrzeć, jakem rzekł,<br>Ten upragniony brzeg."<br><br>Szwed odszedł i pod wąsem<br>Uśmiechnął się z przekąsem,<br>A morze znów szaleje,<br>Grzmią burze i zawieje<br>I piętrzą się bałwany.<br>Ach, gdzież ten ląd nieznany?<br>Wytęża Brandon wzrok,<br>Dmie wicher, zapadł mrok...<br><br>Wśród groźnej wód potęgi<br>Ster pęka, trzeszczą wręgi,<br>Konopne liny rwą się,<br>Korweta w dzikim pląsie<br>Raz po raz się zanurza,<br>A wokół huczy burza<br>I jęczy stary wrak,<br>Aż ludziom sił już brak.<br><br>Po ciemnym fal bezkresie<br>Korwetę wicher niesie<br>Jak szczapę, jak łupinę<br>Rzuconą w nurty sine.<br>I w tym momencie właśnie<br>Malajczyk jak nie wrzaśnie:<br>"Kamraci! Bóg nas