do pnia mocniej i mocniej -<br>widziałem łokieć pani Janeczki, jej stopy na piasku, szyję z nabrzmiałą<br>żyłką. Wydało mi się, że po pniu brzozy ścieka ciepła kropla.<br>Otworzyłem oczy i zobaczyłem morze.<br><br><br> W niedzielę chodziliśmy z mamą do kościoła. Najczęściej drogą przez<br>wieś i centrum osady, mijając sklepy, gospodę "Przystań rybacka"<br>(której częstym gościem, jak skarżyła się pani Basia, był bosman<br>Lachowicz), dwa<br><br><br><br><br><page nr=86><br>kioski - z prasą i pamiątkami. Zieloną budkę, w której sprzedawano<br>lody. Potem szliśmy pod górę, drogą wśród wypalonych domów i wysokich<br>sosen, obok willi Ewy Braun. Kościół stał wyżej. Pamiętam rabaty z<br>peoniami i krzaki przekwitłych bzów. Zapach