Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Wieża jaskółki
Rok: 2001
listy zgubisz lub adresy poplączesz, odnajdę cię i tak oszelmuję, że matka rodzona nie pozna!
- Już pędzę, panie złoty! Już pędzę!
- Tego dnia - Ciri zacisnęła usta - bił mnie jeszcze dwa razy: pięścią i harapem. Potem mu się odechciało. Siedział tylko i gapił się na mnie bez słowa. Oczy miał takie... rybie jakieś. Bez brwi, bez rzęs... Takie wodniste kulki, w każdej zatopione czarne jądro. Wpijał we mnie te oczy i milczał. Przeraził mnie tym bardziej, niż biciem. Nie wiedziałam, co kombinuje.
Vysogota milczał. Po izbie biegały myszy.
- Wciąż pytał, kim jestem, ale ja milczałam. Jak wtedy, gdy na pustyni Korath schwytali
listy zgubisz lub adresy poplączesz, odnajdę cię i tak oszelmuję, że matka rodzona nie pozna! <br>- Już pędzę, panie złoty! Już pędzę!<br> - Tego dnia - Ciri zacisnęła usta - bił mnie jeszcze dwa razy: pięścią i harapem. Potem mu się odechciało. Siedział tylko i gapił się na mnie bez słowa. Oczy miał takie... rybie jakieś. Bez brwi, bez rzęs... Takie wodniste kulki, w każdej zatopione czarne jądro. Wpijał we mnie te oczy i milczał. Przeraził mnie tym bardziej, niż biciem. Nie wiedziałam, co kombinuje. <br> Vysogota milczał. Po izbie biegały myszy.<br> - Wciąż pytał, kim jestem, ale ja milczałam. Jak wtedy, gdy na pustyni Korath schwytali
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego