rozsłonecznione, obce niebo. Wokoło pełno wieżowców, bloków, kamienic, a on w uniesionej dłoni trzymał klucze - nie wiedział, co z nimi zrobić. Ktoś mu je ofiarował, ale Zygmunt nie mógł sobie przypomnieć kto i do jakich drzwi, do jakiego domu te klucze pasują... Nie wiadomo, czy było to nocne złudzenie przed rychłym świtem, ale nad dach kamienicy podpłynęły chmury południowe - naraz wszystkie obrazy zniknęły. I nie wiadomo też, czy właśnie dlatego płacz dziecka ustał. A może to już się stało za drzwiami snu, przez które bezwiednie wszedł Zygmunt.<br>* * *<br>Sytuacja najgorsza z możliwych, gdy sen wyrzuca człowieka za drzwi świdrującym dźwiękiem telefonu. A