Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 10.02 (40)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
że on tu nocuje. Odejść nie chce. Ale teraz zrywa się na równe nogi. Nie ma słów na opisanie jego krzyku. Nieludzki to dźwięk.

Asłan braci odpycha, wybiega z ruin szkoły. Rwie włosy z głowy garściami, pięściami niebiosom wygraża. Boga przeklął. Zelżył jak psa. Jeszcze z sąsiedniej ulicy słychać jego ryk: - Marfa! Trzydziestu za każde z was zabiję! Przysięgam! Trzydziestu za każde! Dzieci im zabiję, suki ich powybijam.

Asłana znają w mieście. Czterdziestu dni nie wytrzyma. Bo też rodzinę miał jak z serialu. Ona piękna. Dzieci - córka siedem lat i chłopak dwanaście - śliczne, bystre, zdrowe. Niczego im nie brakowało. Sklep mieli
że on tu nocuje. Odejść nie chce. Ale teraz zrywa się na równe nogi. Nie ma słów na opisanie jego krzyku. Nieludzki to dźwięk.<br><br>Asłan braci odpycha, wybiega z ruin szkoły. Rwie włosy z głowy garściami, pięściami niebiosom wygraża. Boga przeklął. Zelżył jak psa. Jeszcze z sąsiedniej ulicy słychać jego ryk: - Marfa! Trzydziestu za każde z was zabiję! Przysięgam! Trzydziestu za każde! Dzieci im zabiję, suki ich powybijam.<br><br>Asłana znają w mieście. Czterdziestu dni nie wytrzyma. Bo też rodzinę miał jak z serialu. Ona piękna. Dzieci - córka siedem lat i chłopak dwanaście - śliczne, bystre, zdrowe. Niczego im nie brakowało. Sklep mieli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego