Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
się pędzić. Na dróżce wysypanej szutrem migotały płomyki. Powietrze głęboko i obficie wchodziło do płuc, w płucach błogo ciążyło. Nów, posępny. Mroczno i obco, ale chciało się iść. Skąpa, okupacyjna, popielatoszara posoka światła złuszczała tu i ówdzie drzewa; płoty, budynki wypływały z konturów. Szedł opłotkami, na pamięć, ulicą wolał nie ryzykować, było już po godzinie policyjnej. Bogiem a prawdą, wielkiego niebezpieczeństwa nie było. Niemcy ulice Wrzosowa nocą patrolowali sporadycznie, co innego asfaltówka na Warszawę i linia kolejowa, w tamtych miejscach i Niemcy, i Kałmuki. Poza tym pojedynczy, podpity Polak jesienią cztedziestego czwartego nie mógł być zagrożeniem.

Nikogo nie spotkał. Starał się
się pędzić. Na dróżce wysypanej szutrem migotały płomyki. Powietrze głęboko i obficie wchodziło do płuc, w płucach błogo ciążyło. Nów, posępny. Mroczno i obco, ale chciało się iść. Skąpa, okupacyjna, popielatoszara posoka światła złuszczała tu i ówdzie drzewa; płoty, budynki wypływały z konturów. Szedł opłotkami, na pamięć, ulicą wolał nie ryzykować, było już po godzinie policyjnej. Bogiem a prawdą, wielkiego niebezpieczeństwa nie było. Niemcy ulice Wrzosowa nocą patrolowali sporadycznie, co innego asfaltówka na Warszawę i linia kolejowa, w tamtych miejscach i Niemcy, i Kałmuki. Poza tym pojedynczy, podpity Polak jesienią cztedziestego czwartego nie mógł być zagrożeniem. <br><br>Nikogo nie spotkał. Starał się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego