sodę kaustyczną, sól, gwoździe, do Polski przywoziło się głównie żywność, materiały, obuwie - opowiada Marian Grywalski. - Co cztery godziny zmieniała się straż i ten moment Polacy wykorzystywali - z towarem na plecach przekraczali granice. Za przemyt groził Oświęcim, ale nie słyszałem, żeby kogoś Niemcy przyłapali - dodaje.<br>Nawet dzieci, naśladując starszych, uprawiały ten ryzykowny proceder: - Miałam 9 lat, gdy z kolegą o dwa lata starszym wybrałam się do Słowacji po pastę do butów i sznurowadła. Ja wzięłam na przemyt dwa jajka, kolega też coś tam zabrał. Woda przy tamtym brzegu była taka głęboka, że o mało się nie potopiliśmy. Jak już byliśmy po stronie