Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
jak zmoczone czernieją. W hali maszyn traki grały, puchając i świszcząc. Pod czerwonym kominem skubały przyżółkłą trawę psotne kozy, te psotne kozy dawały wspaniałe mleko. Najśmieszniejsza była bielutka, prawdziwe cudo. Po placu kręciło się kilku robotników, na głowach nosili płaskie płócienne czapki z brezentowym daszkiem. Nawoływali się krótkimi słowami-hasłami, rzadko który powiedział całe zdanie. Unosiła się nad tym mieszanka pary, mgły, oparu zgrzanej skóry, smarów, męskiego i koziego moczu, ościstego, drzewnego pyłu. Ten pył, jak się dłużej postało na placu, drażnił oczy i gardło. Stróż odludek wychodził od czasu do czasu z malutkiej budki, ziewał, popatrzył w niebo i wracał
jak zmoczone czernieją. W hali maszyn traki grały, puchając i świszcząc. Pod czerwonym kominem skubały przyżółkłą trawę psotne kozy, te psotne kozy dawały wspaniałe mleko. Najśmieszniejsza była bielutka, prawdziwe cudo. Po placu kręciło się kilku robotników, na głowach nosili płaskie płócienne czapki z brezentowym daszkiem. Nawoływali się krótkimi słowami-hasłami, rzadko który powiedział całe zdanie. Unosiła się nad tym mieszanka pary, mgły, oparu zgrzanej skóry, smarów, męskiego i koziego moczu, ościstego, drzewnego pyłu. Ten pył, jak się dłużej postało na placu, drażnił oczy i gardło. Stróż odludek wychodził od czasu do czasu z malutkiej budki, ziewał, popatrzył w niebo i wracał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego