Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
zapraszał mnie do swojego gabinetu i częstował kawą. Nigdy nie siadał naprzeciwko mnie, tylko zawsze obok. Niby niechcący dotykał mnie lub głaskał. Na początku nie widziałam w tym nic niestosownego. Może byłam zbyt naiwna. Niewinne dotyki przerodziły się w czułe objęcia. Często musiałam zostawać "po godzinach". Nie z nadmiaru pracy rzecz jasna. Szef potrzebował wsparcia. Mówił: "Kasiu, musisz mi pomóc z tymi fakturami. Ja sam sobie nie poradzę", a potem przez wiele godzin opowiadał mi, jak bardzo jest samotny i że nikt go nie rozumie. Na początku rzeczywiście miałam kłopoty z reagowaniem w odpowiedni sposób w takich sytuacjach. Po prostu nie miałam
zapraszał mnie do swojego gabinetu i częstował kawą. Nigdy nie siadał naprzeciwko mnie, tylko zawsze obok. Niby niechcący dotykał mnie lub głaskał. Na początku nie widziałam w tym nic niestosownego. Może byłam zbyt naiwna. Niewinne dotyki przerodziły się w czułe objęcia. Często musiałam zostawać "po godzinach". Nie z nadmiaru pracy rzecz jasna. Szef potrzebował wsparcia. Mówił: "Kasiu, musisz mi pomóc z tymi fakturami. Ja sam sobie nie poradzę", a potem przez wiele godzin opowiadał mi, jak bardzo jest samotny i że nikt go nie rozumie. Na początku rzeczywiście miałam kłopoty z reagowaniem w odpowiedni sposób w takich sytuacjach. Po prostu nie miałam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego