odnajdywali go we wspólnocie, głoszącej kult męczeństwa i bezwzględnego posłuszeństwa Najwyższemu i tym, którzy mienili się jego przedstawicielami na ziemi.<br>Ben Laden porwał ich nie swoją mądrością czy charyzmą, lecz prostotą, zdecydowaniem i odwagą. Gdyby go zapytać, o czym myśli, wznosząc bojowy okrzyk "śmierć Ameryce", sam zapewne nie potrafiłby udzielić rzeczowej odpowiedzi o celu wojny, przeciwniku, a już z pewnością nie umiałby wytłumaczyć, jak zostanie urządzony świat po ostatecznym zwycięstwie. Głosił potrzebę wojny nie o coś, lecz przeciwko czemuś. Przeciwko Ameryce, która lekceważąc swoich sprzymierzeńców, przywódców państw muzułmańskich, nie licząc się z ich zdaniem, nie słuchając ich skarg i żądań i