i różu lub gwałtownych zestawieniach ugru, żółci i bieli, ze zdeformowanymi zarysami postaci i domów, a może tylko bryłami o kształtach ludzi spowitych w szare prześcieradła, oddawały nastrój rozpalonej ziemi pożeranej suszą, melancholią nagłych zmierzchów.<br>- On nie umie rysować - krzyczała piskliwie po angielsku mała dziewczynka, podskakując na murku, dzwoneczki na rzemykach wokół kostek sypały się jak szyderczy śmiech.<br>Oglądanie obrazów, wybieranie ich na przyszłą wystawę stawało się dla malarza torturą. Zmieniał płótna coraz szybciej, zdziwiony, że go Terey zatrzymuje. To było prawdziwe malarstwo, może tym rzetelniejsze, że nikomu w tym mieście niepotrzebne, nawet w najbliższym otoczeniu uznane za rozrzutną manię, a