panią Romeyową matką. <br>- Oto masz, Gabi, malutki przykład tego, jak mnie traktuje moja matka - tragicznie powiedział Hubert. - Od dziś, mamo, palę papierosy, bo nie widzę innego sposobu uspokojenia nadszarpanych nerwów. <br>Siedli na łące na kopce siana. Matka patrzała w niebo i mówiła, że są zapachy wesołe i smutne. <br>Konwalie pachną rzewnie, chryzantemy tragicznie, a siano wesoło i tak, że ma się wtenczas ochotę na wszystko na świecie. Po prostu chciałoby się wszystko pochwycić i skakać z radości. Jakże cudownie pachnie.<br>Poza tym nie dbała o nic. Owszem, niech Hubert pali papierosy, a Gabi umiera z ciekawości. <br>Gdyby trzeba było choć na