cię Velazquez,<br>I swoim pędzlem, księżniczko,<br>Uwieczniłby twoje liczko.<br><br>Pierwszy poeta Madrytu<br>Zabawiałby cię do świtu<br>Niepokojącą historią<br>O Don Juanie Tenorio.<br><br>A ja - twój przyszły małżonek,<br>W kryzach z barbanckich koronek<br>Przez wąskie, tajemne drzwiczki<br>Szedłbym do mojej księżniczki,<br><br>I niósłbym ci w podarunku<br>Prócz serca i pocałunku<br>Szkatułę rzezaną w kości<br>Na dowód mojej miłości.<br><br>A w tej szkatule pierścienie,<br>Klejnoty o wielkiej cenie<br>I dwieście naramienników<br>Od genueńskich złotników.<br><br>Lecz dziś żyjemy w epoce,<br>Gdy dni są smutne i noce,<br>I życie coraz to pustsze,<br>Jak lustro odbite w lustrze.<br><br>Nie jestem grandem hiszpańskim,<br>Tylko poetą bezpańskim,<br>Który