siusiał pod ścianą. Mensinger, dwadzieścia dwa lata, folksdojcz z Jugosławii, wychowany w wierze ewangelickiej, chodził regularnie do kościoła i śpiewał w chórze. Po skończeniu sześciu klas pracował jako pomocnik w piekarni swego ojca. Mensinger, du bist ein Held, powiedział Hildebrand, kiedy Mensinger wspólnie z Semmerem wystrzelał osiemdziesięcioro dzieci w borysławskiej rzeźni. Przedtem służył we Lwowie na Janowskiej. Niski, szczupły, miał metalowy ząb i ciągle się uśmiechał. Hildebrand, syn inkasenta sądowego spod Bremy, subiekt, później kierownik biura, lat czterdzieści, też ewangelik, nigdy się nie uśmiechał - blada, kamienna twarz. Lubił wzruszające sceny, jak z Anitką Einfuss, Imkiem Feingoldem i matką, która musiała wybrać